Gra Call of Cthulhu po raz pierwszy została zapowiedziana w 2014 jako nowa gra od studia Frogwares, czyli twórców raczej przeciętnych gier o Sherlocku Holmesie. Po roku dowiedzieliśmy się że gra została oddana nowemu deweloperowi: Cyanide Studio, którzy są najbardziej znani z dwóch, dość ciepło przyjętych, części gier Styx, a później była kompletna cisza. W 2017 pokazano zwiastun który wskazywał na to że nowa gra w uniwersum Lovecrafta będzie survival horrorem. Pierwsze gameplaye również na to wskazywały. Gra w końcu została wydana 30 października tego roku i dla wielu ludzi okazała się dość sporym zawodem ponieważ… nie jest to do końca survival horror jaki wszyscy oczekiwali. Ale po kolei.
Historia opowiada nam o Edwardzie Piercesie – weteranie wojennym i prywatnym detektywie który, pod groźbą utraty licencji, jest zmuszony do wzięcia pewnej sprawy która zaprowadzi go na tajemniczą wyspę Darkwater, gdzie ludność dopadła epidemia bezsenności i nałogowo zażywają tabletki nasenne. I tutaj wolę się zatrzymać i nie opowiadać dalej o fabule gdyż jest ona, zaraz po klimacie, najmocniejszą stroną tej gry. Historia wciąga i jest tam kilka mocnych zwrotów fabularnych a i same zakończenia (tak, jest tam kilka zakończeń) nie są takie proste do przewidzenia, zaskakują i nie są one takim typowym happy endem, ale mają w sobie nutę goryczy. I bardzo dobrze, ostatnio dużo gier przyzwyczaiło nas do czarno-białych zakończeń.
Kolejnym mocnym plusem jest klimat. Historia, jak zapewne się domyślacie po tytule, została oparta na Mitologii Cthulhu stworzonej przez Howarda Phillipsa Lovecrafta i wszędzie czuć że tak jest. Halucynacje, okultyzm, mutacje, pokręcone i szalone wizje, motywy snów oraz wiele więcej motywów z tego świata można tam znaleźć. Dla fanów Lovecrafta ta gra będzie jak cholerny plac zabaw gdzie cały czas będą odnajdywać kolejne smaczki związane z całym uniwersum związanym z Wielkim Śniącym. W pochłanianiu tego całego świata pomaga także dobrze skomponowana muzyka oraz bardzo solidna gra aktorska która oni na moment nie wybiła mnie z klimatu.
Niestety, reszta gry już tak nie zachwyca. Gra nie jest, jak większość oczekiwała, survival horrorem lecz jakąś dziwną hybrydą (żeby nie powiedzieć potworem Frankensteina) symulatora chodzenia, detektywistycznych zagadek oraz szczypty skradanki. Jako że Edward jest detektywem to w grze pojawiają się, a jakże, zagadki detektywistyczne. Niestety, prawie każda z nich opiera się na tym, żeby pójść gdzieś, przytrzymać obydwa przyciski myszy aby zrobić rekonstrukcję wydarzeń, znaleźć wszystkie punkty z którymi można wejść z interakcje, a potem wracamy do świata rzeczywistego gdzie w dzienniczku mamy już ładnie opisane co się wydarzyło. I później znów idziemy do kolejnej lokacji i robimy to samo. No i może od czasu do czasu pobudzimy do pracy nasze szare komórki rozwiązując jakąś bardzo prostą zagadkę, na przykład polegającą na znalezieniu 3 cyfr, albo obracaniu masztów na modelu statku. Żadna z tych zagadek nie zajmie wam 5 minut. Gdyby nie to że sama historia wciąga, to te elementy detektywistyczne byłyby znaczeni bardziej nużące, a tak to… po prostu są. I tyle. Niczego nie dodają, nie czynią gry lepszą. Nic by się nie stało gdyby ich nie było. Jednakże muszę przyznać że podoba mi się to, że do zakończenia większości zadań nie zawsze jest tylko jedna droga. Zwykle mamy kilka różnych sposobów by dostać się do jakiejś lokacji lub do wykonania zadania co jest miłym urozmaiceniem. Jednakże ma to swoje problemy, gdyż niektóre konsekwencji naszych wyborów nie są w żadnym stopniu odczuwalne w grze.
Kolejnym elementem gry jest wcześniej wspomniany symulator chodzenia. Edward może wtedy chodzić po jakiejś lokacji i rozmawiać z różnymi postaciami oraz używać swoich umiejętności. Tak, w tej grze jest system umiejętności gdzie za punkty, które zdobywamy wraz z postępem fabuły, możemy rozwinąć różne nasze umiejętności, na przykład Dociekliwość, która podwyższa nasze zmysły detektywistyczne, lub Elokwencje która jest swego rodzaju charyzmą. Są jeszcze dwa specjalne umiejętności, Medycyna i Okultyzm, ale te nie da się rozwijać za punktu tylko poprzez znajdywanie w grze odpowiednich przedmiotów, ale te rozwijają się tak powoli że równie dobrze mogłoby ich nie być. A co do reszty umiejętności to tak naprawdę jedyną przydatną umiejętnością jest Dociekliwość, gdyż pozwala ona na większą szansę otwarcia zamka wytrychem co znacznie ułatwia grę, a takie umiejętności jak Siła prawie w ogóle się w grze nie przydają, gdyż w tej grze walczyć się nie da.
I tutaj dochodzę do, jak dla mnie, największej wady tej gry: brak porządnego samouczka. To znaczy, jest tutaj wyjaśnione jak się skradać, używać lampy i tak dalej, ale co do reszty to trzeba wyszukiwać pomocy w internecie ponieważ samemu nie da się zrozumieć jak niektóre systemy działają. Na przykład system Poczytalności. Podczas przechodzenia gry natrafiamy na różne wizje i traumatyczne halucynacje która odbijają piętno na psychice bohatera. Możemy to zobaczyć w grze gdzie mamy ładnie pokazany pasek poczytalności wraz z krótkim opisem oraz opisane poszczególne traumatyczne przeżycia na które natrafiliśmy. Problem w tym że przez prawie całą grę nie mamy żadnej kontroli nad tym współczynnikiem. Te traumy które główny bohaterz przeżywa dzieją się automatycznie, niezależnie od nas i dopiero od połowy gry dowiadujemy się że ten pasek poczytalności może wpłynąć na rozmowy miedzy postaciami. Gdy mamy odpowiednio nisko/wysoki możemy wybrać dodatkową opcję dialogową (która tak w ogóle jest reprezentowana przez jakiś dziwny język, więc nawet nie możemy odczytać do nasza postać powie). Jednakże gdy już wybierzemy tą opcję gra nas poinformuje w Telltale’owski sposób że „TO WPŁYNIE NA TWOJE LOSY”, gra się automatycznie zapisze i dupa. Musimy żyć z tym że na przykład przez przypadek obraziliśmy jakąś postać która może lub nie musi mieć wpływ na zakończenie fabuły bo gra nie raczyła nas poinformować o tym jak działa ten system. Nie ma w tej grze nawet ręcznych zapisów, są jedynie autosave’y. Ja wiem że prowadzenie gracza za rękę w postaci upierdliwych samouczków jest głupie, ale w takiej grze gdzie jest tyle systemów wolę wiedzieć jak one działają zanim je wybiorę i będzie za późno. I sam pasek tej poczytalności też jest nieczytelny, nie wiadomo czy jak jest mało zapełniony to jesteśmy poczytalni, czy też nie. Jeżeli gra zmusza mnie abym w internecie szukał informacji na temat podstawowych mechanik gry, to oznacza że ktoś te mechaniki skopał po całości. Czasami również mamy taką sytuację gdzie kompletnie nie mamy pojęcia co robić bo gra nie ma też żadnych podpowiedzi co do naszych zadań. Widać to głównie przy etapie skradankowym.
A właśnie – skradanie. Zadam wam teraz zagadkę. Jak myślicie, przed kim w tej grze będziemy się najczęściej skradać? Przed potworami? Przed humanoidalnymi mutacjami z mackami ośmiornicy zamiast rąk? Nie. Otóż najczęściej będziemy się skradać przed… strażnikami. Dokładnie tak. W grze o Mitologii Cthulhu najczęstszym przeciwnikiem, są cholerni strażnicy. Przed prawdziwymi potworami skradamy się może ze dwa razy, przed kultystami też może 2, a najwięcej, czyli jakieś 3 bądź 4 przed strażnikami. I to w zasadzie tyle. Nie mam pojęcia co tutaj się wydarzyło. Całe uniwersum Lovecarfta jest tak bogate w różne stwory, a najczęstszym przeciwnikiem są tutaj cholerni ludzie! I to nie chodzi o to że to skradanie jest jakieś złe, bo nie jest. Ba, są tutaj też naprawdę dobre momenty gdy skradamy się przed czymś, co faktycznie pasuje do gry która bazuje na opowieściach Lovecrafta. Jest też wykonane w porządku, ale to mi przypomniało Aliens: Colonial Marines, gdzie zamiast nawalać do tytułowych kosmitów przez dużą część czasu nawalaliśmy do ludzi. Prawdopodobnie twórcy chcieli w ten sposób sztucznie wydłużyć grę.
Podsumowując: Call of Cthulhu jest dla mnie małym zawodem. Podoba mi się historia oraz klimat Lovecrafta który wręcz wylewa się z ekranu, ale trochę zawodzi w mechanikach rozgrywki. Fani Lovecrafta prawdopodobnie będą zachwyceni i raczej wybaczą grze liczne wady, jak na przykład rzucenie gracza na głęboką wodę. I zapewne właśnie do tych ludzi ta gra była skierowana, więc jeśli nie jesteś fanem tego uniwersum to raczej ta gra ci się nie spodoba.
pokaż spoiler PS.: A jeśli ktoś chcę naprawdę dobrej gry w uniwersum Lovecrafta to polecam grę Call of Cthulhu Mroczne Zakątki Świata. Gra tak dobra że spodoba się nawet osobom którzy z Lovecraftem nie mieli wcześniej nic do czynienia ( ͡° ͜ʖ ͡°).
#gry #recenzja #lovecraft #pcmasterrace #konsole #ps4 #xboxone