Przeszedłem wątek główny po kilku nocnych maratonach. Epilog zapowiada się na coś między jedynką a dwójką, więc powiem o tym, co było przed nim
Po raz pierwszy naprawdę wczułem się w grę. Siedząc w skórze Arthura czułem się, jakbym to był ja. Zupełnie wszedłem w ten świat, który stał się dla mnie drugim domem, z Charlesem czekającym na polowanie, Seanem „fookin”-ującym jakby był wzięty z Peaky Blinders i Hoseą biorącym mnie na poszukiwanie legendarnego grizzly, który rozszarpał mnie za pierwszym podejściem. Immersja jest tutaj niesamowita.
Historia, postać Arthura i całego gangu to wzór do naśladowania – naprawdę, jakbym stąpał w świecie od Tarantino. Owszem, są tutaj mankamenty, jednak wszystko można wybaczyć, bo cała historia monolitu (gangu) zatrybiła. Klimat wylewał się na pada, a decyzje bohaterów, ich postępowanie miały jasny sens.
Szczerze – to jest jedna z tych gier, które chciałoby się zapomnieć, żeby przejść je jeszcze raz. A ja mimo cebulackiego podejścia żałuję, że nie kupiłem kolekcjonerki albo nie wydałem tych 3 stów w dniu premiery. W każdym z tych wypadków i tak czułbym, że okradłem Rockstara ( ͡º ͜ʖ͡º). Zdecydowanie najlepsza gra, w jaką grałem i chyba jedna z najlepszych historii, o ile nie najlepsza, które poznałem.
Liczę na jakieś DLC singlowe, ale chyba nic nie da mi już tak wiążącej emocjonalnie historii, a jedynie coś na miarę pierwszego Red Deada (który też był genialny).
#xboxone #ps4 #rdr2